Dzień dobry, cześć i czołem :)
Myślę, że daruję sobie gadanie typu to mój pierwszy post na blogu, mam
nadzieje, że dobrze mnie przyjmiecie i inne pierdoły. Nie mam ochoty na
jakieś słowa wstępu możecie mnie znaleźć również na Wiatr pod narty.
Poinformuję was może jednak co ja tu będę wstawiać :D Szczerze to
wszystko… ale głownie moje przemyślenia związane ze skokami narciarskimi.
Specjalista ze mnie żaden, ale śledzę je tak długo, że chyba już mam wyrobione
jakieś zdanie na niektóre tematy.
Nie udostępniałabym tego na jakimś blogu, gdybym miała z kim o mojej pasji
podyskutować. Niestety miałam te nieszczęście urodzić się na Mazowszu. Na
Mazowszu skoki nie są tak popularne jakby się to mogło wydawać, a szkoda…
Ktoś by pomyślał co za problem? No jednak jest kiedy mówisz do kolegi: wiesz
co nie mam czasu, dziś oglądam skoki. Nie dość, że ludzie się na mnie
patrzą jak na wariatkę i pytają a co to jest, to na końcu i tak
zostaniesz zwyzywana od sezonowców. Co z tego, że oglądasz skoki dłużej niż
umiesz mówić -,-
Nigdy nie czułam się dobrze tu gdzie mieszkam…
To znaczy owszem lubię
spacerować po dobrze znanych mi lasach, łąkach… Uwielbiam mój dom moją
rodzinę,
ale zawsze czułam się inna w towarzystwie moich rówieśników już jako
dziecko w
przedszkolu. Nierzadko miałam problemy z tego powodu. Dzieci nie
akceptowały
faktu, że mogę być trochę bardziej poważna, trochę bardziej rozsądna,
trochę
bardziej ogarnięta czy trochę bardziej inna… Do tego dochodził fakt, że
od
czwartego roku życia noszę okulary… Często byłam pod ostrzałem wyzwisk,
drwin
i ogółem całej tej przemocy psychicznej (fizycznej z resztą też). Bywały dni, że nikt to mnie się
nie
odzywał, a jak już to z jakimiś przytykami… Jak przetrwałam bez
przyłożenia
nikomu w twarz do dwunastego roku życia nie wiem nawet ja. W klasie
piątej
szkoły podstawowej powiedziałam dość… i pokazałam, że wali mnie ich
zdanie. Teraz kończę klasę trzecią gimnazjum i mam przy sobie osoby
dzięki, którym jeszcze nie zwariowałam. Kolorowo nie jest, ale do tej
czerni i bieli dołączyło trochę zielonej barwy.
Wracając do tematu… W szóstej klasie pojechałam w góry Świętokrzyskie i to było dla mnie takie BUM!,
bo nigdy nie miałam okazji zobaczyć chociażby większego pagórka. Nie
chciałam stamtąd wyjeżdżać :) W wakacje po klasie pierwszej gimnazjum
pojechałam na kolonie do Białego Dunajca, jest to miejscowość/miasto
niedaleko Zakopanego. Dopiero tam poczułam, że to moje miejsce na ziemi.
W ostatnie wakacje także się tam wybrałam. Nie wiedziałam, że można
zakochać się w mieście puki moja noga nie stanęła w Zakopanem. Śmieszne,
że jest to ok.400km od mojego domu…
Niestety nie miałam przyjemności być na jakichkolwiek zawodach w skokach, ale mam nadzieje, że to nadrobię :)
Jeśli ktoś to przeczyta to fajnie, jeśli nie no trudno xd nie o to mi chodzi :D
Ps. Może o Dr. House też coś napiszę <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz