niedziela, 5 czerwca 2016

Co nie co o mnie :)

Dzień dobry, cześć i czołem :)

Myślę, że daruję sobie gadanie typu to mój pierwszy post na blogu, mam nadzieje, że dobrze mnie przyjmiecie i inne pierdoły. Nie mam ochoty na jakieś słowa wstępu możecie mnie znaleźć również na Wiatr pod narty.

Poinformuję was może jednak co ja tu będę wstawiać :D Szczerze to wszystko… ale głownie moje przemyślenia związane ze skokami narciarskimi. Specjalista ze mnie żaden, ale śledzę je tak długo, że chyba już mam wyrobione jakieś zdanie na niektóre tematy.

Nie udostępniałabym tego na jakimś blogu, gdybym miała z kim o mojej pasji podyskutować. Niestety miałam te nieszczęście urodzić się na Mazowszu. Na Mazowszu skoki nie są tak popularne jakby się to mogło wydawać, a szkoda… Ktoś by pomyślał co za problem? No jednak jest kiedy mówisz do kolegi: wiesz co nie mam czasu, dziś oglądam skoki. Nie dość, że ludzie się na mnie patrzą jak na wariatkę i pytają a co to jest, to na końcu i tak zostaniesz zwyzywana od sezonowców. Co z tego, że oglądasz skoki dłużej niż umiesz mówić -,-

Nigdy nie czułam się dobrze tu gdzie mieszkam… To znaczy owszem lubię spacerować po dobrze znanych mi lasach, łąkach… Uwielbiam mój dom moją rodzinę, ale zawsze czułam się inna w towarzystwie moich rówieśników już jako dziecko w przedszkolu. Nierzadko miałam problemy z tego powodu. Dzieci nie akceptowały faktu, że mogę być trochę bardziej poważna, trochę bardziej rozsądna, trochę bardziej ogarnięta czy trochę bardziej inna… Do tego dochodził fakt, że od czwartego roku życia noszę okulary… Często byłam pod ostrzałem wyzwisk, drwin i ogółem całej tej przemocy psychicznej (fizycznej z resztą też). Bywały dni, że nikt to mnie się nie odzywał, a jak już to z jakimiś przytykami… Jak przetrwałam bez przyłożenia nikomu w twarz do dwunastego roku życia nie wiem nawet ja. W klasie piątej szkoły podstawowej powiedziałam dość… i pokazałam, że wali mnie ich zdanie. Teraz kończę klasę trzecią gimnazjum i mam przy sobie osoby dzięki, którym jeszcze nie zwariowałam. Kolorowo nie jest, ale do tej czerni i bieli dołączyło trochę zielonej barwy.

Wracając do tematu… W szóstej klasie pojechałam w góry Świętokrzyskie i to było dla mnie takie BUM!, bo nigdy nie miałam okazji zobaczyć chociażby większego pagórka. Nie chciałam stamtąd wyjeżdżać :) W wakacje po klasie pierwszej gimnazjum pojechałam na kolonie do Białego Dunajca, jest to miejscowość/miasto niedaleko Zakopanego. Dopiero tam poczułam, że to moje miejsce na ziemi. W ostatnie wakacje także się tam wybrałam. Nie wiedziałam, że można zakochać się w mieście puki moja noga nie stanęła w Zakopanem. Śmieszne, że jest to ok.400km od mojego domu…

Niestety nie miałam przyjemności być na jakichkolwiek zawodach w skokach, ale mam nadzieje, że to nadrobię :)

Jeśli ktoś to przeczyta to fajnie, jeśli nie no trudno xd nie o to mi chodzi :D

Ps. Może o Dr. House też coś napiszę <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz